Przebudzony

Autor: 
Paul Debes
Tłumacz: 
Aneta Schwarzgruber
Kategoria: 

Paul Debes (1906-2004), niemiecki tłumacz i komentator mów Buddhy, który studiował je przez ponad 70 lat, a jego tłumaczenia i komentarze są publikowane w piśmie „Wissen und Wandel” (Wiedza i przemiana), które ukazuje się w Niemczech co 2 miesiące od 1955 roku do dnia dzisiejszego.

Kiedy słyszymy imię Buddha, to budzi ono w nas przeróżne skojarzenia, w zależności od tego, co na jego temat już do tej pory usłyszeliśmy lub przeczytaliśmy. Te skojarzenia mogą być właściwie lub nie.

Jeżeli przetłumaczymy słowo Buddha na polski, to łatwiej będzie nam zrozumieć rzeczywistą naturę Buddhy: Buddha przetłumaczony na polski oznacza „Przebudzony”.

Jeżeli myślimy o Przebudzonym, to kojarzymy to z dwoma wyobrażeniami:

Albo jest on ze snu albo z marzeń sennych przebudzony. To oznacza, że w obu przypadkach ktoś, kto nie jest przebudzony, znajduje sie poza rzeczywistością, poza realnością. Taki ktoś nie ma wcale wyobrażeń czym jest naprawdę życie — jeżeli śpi nie śniąc — albo ma całkiem mylne wyobrażenia o życiu — jeżeli śpiąc, śni. W obu przypadkach znajduje się on poza rzeczywistością i jest zdany na przypadek, podlega jak każdy śpiący, całkowicie bezwiednie, wszystkim możliwym zdarzeniom. On nie ma żadnej kontroli ani nad sobą ani nad światem. Ktoś lub coś może sie do niego zbliżać, a on tego nie zauważy, nic o tym nie wie. Tylko ktoś, kto jest przebudzony ma możliwość oceniania sytuacji, w której się znajduje i odpowiedniego na nią reagowania.

W ten właśnie sposób definiuje Przebudzony siebie i innych Przebudzonych w stosunku do ludzi, którzy jego nauki nie znają (nazwijmy ich zwyczajnymi ludźmi — przyp. tłumacza). Przebudzony mówi, że zwyczajny człowiek z dwóch powodów nie jest w stanie właściwie ocenić swojej sytuacji, oba te powody są z kolei skutkiem tego, że człowiek taki nie jest przebudzony, nie jest obudzony.

Pierwszy powód wynika z tego, że zwyczajny człowiek (1) jak każdy śpiący nie wie nic o rzeczywistej sytuacji w której się znajduje, mianowicie, że jego ciało w tym czy innym pomieszczeniu leży na łóżku i (2) że jak każdy śpiący, który przeżywa sny, na czas ich trwania uważa je za prawdziwe, że te sny, które są tylko marzeniami a nie rzeczywistością, go raz wprowadzają w stan zachwytu a raz w stan przerażenia, nie wiedząc, że te zjawiska, te tzw. przeżycia, są snem, nie wiedząc skąd one przychodzą, nie wiedząc jak on mógłby je zmienić.

Jest ważne, żeby te dwa, przez Przebudzonego, jasno zdefiniowane ograniczenia niepoinstruowanego, zwyczajnego człowieka dostrzec i właściwie zrozumieć:

  1. Tego, co rzeczywiste, a więc rzeczywistości nie dostrzegać, nie mieć pojęcia o niej, nie wiedzieć i, co najgorsze, a dla śpiącego bardzo charakterystyczne, nie odczuwać jej braku.
  2. Wręcz przeciwnie, schematyczne, zmieniające się fantazyjne obrazy, które unoszą się jak mgła, uznawać za rzeczywistość, za prawdziwe życie, za właściwie istnienie.

Kiedy to słyszymy, należy pamiętać, że Buddha, jak i wszyscy mężczyźni i kobiety, którzy przez jego nauki osiągnęli stan przebudzenia, przedtem również byli zwyczajnymi ludźmi jak my. Oni żyli i przeżywali, mieli nadzieję i lęki jak my, doświadczali przyjemności i radości również bólu i smutku jak my, znali więc nasz sposób przeżywania dokładnie tak jak my to znamy. Potem jednak przez duchowy rozwój wyrośli z tego stanu i poznali dzięki temu nowe doznania, których normalny człowiek nie zna. To nie jest tak, ze Buddha albo jakiś inny święty byli jakimiś nadzwyczajnymi ludźmi, w sensie, że nie znali naszej ludzkiej natury, albo, że oni tą ich specjalną naturę przypadkiem już posiadali, jak my naszą naturę posiadamy i przez to oni nie mogą nas zrozumieć a my ich. Nie, Buddha miał naszą naturę i potem z niej „wyrósł”, osiągnął stan przebudzenia, stan doskonałości jeśli chodzi o pomyślność, jeśli chodzi o wiedzę i poznanie, jeśli chodzi o duchową siłę, jeśli chodzi o pokonanie śmierci. I z tego wzniosłego poziomu przebudzeni widzą różnice między ich teraz osiągniętym stanem a swoim wcześniejszym, zwyczajno-ludzkim stanem tak samo jak my widzimy różnice między stanem kogoś kto śpi i śni a kimś, kto jest przebudzony. Przebudzony widzi siebie i świat takimi jakim naprawdę są. Śpiący, śniący człowiek nie widzi naprawdę istniejących rzeczy a widzi nieistniejące rzeczy w swoim śnie i je przeżywa jak prawdziwe życie.

Ten wyżej opisany brak wiedzy, to nie-dostrzeganie tego, co naprawdę istnieje, jak podczas snu, nazywa Przebudzony „avijja”, co z reguły jest tłumaczone jako niewiedza, przy czym nie chodzi tu o nieznajomość tych czy tamtych światowych czy ponadzmysłowych spraw, lecz o stan zupełnej niewiedzy, tego, który śpi, na temat swojej prawdziwej sytuacji jako kogoś śpiącego. Jest to więc zupełny brak pojęcia o swojej prawdziwej sytuacji, jest to fakt, że ktoś taki nie może dostrzec, tego co sie naprawdę dzieje, jak ktoś, kto się w stanie snu znajduje. (Vijja pochodzi od słowa vedeti=spostrzegać i avijja oznacza w fałszywym wymiarze, we śnie żyć, prawdziwych wymiarów istnienia nie dostrzegać). Ta avijja jest często porównywana ze ślepotą, co należy rozumieć tak, że ktoś, kto się niewidomy urodził, nie może mieć pojęcia czym są kolory i formy, i czym są słońce, księżyc czy gwiazdy i dlatego jest niezdolny sam z siebie wierzyć w ich istnienie. No chyba, że ludzie z jego otoczenia, którym on ufa i wierzy, że oni mogą widzieć, czego on nie może, mu z całą pewnością powiedzą, że są kolory i formy, że są słońce, księżyc i gwiazdy.

Ponieważ śpiący nie dostrzega rzeczywistego, dlatego staje sie ofiarą nierzeczywistego.

Śpiącego poruszają schematy i fantazje, czynią go one szczęśliwym, zachwyconym lub budzą w nim lęk — jak długo on śniącym, od snu zależnym pozostaje, tak długo jest on zdany na przypadkowość marzeń sennych. On może wrócić do realności tylko przez zakończenie snu, czyli na drodze przebudzenia.

Jest ważne, żebyśmy stale próbowali stosować, na siebie samych kierować, to spojrzenie, którym obserwuje nas Przebudzony. A to oznacza, że to, co my nazywamy naszym życiem, naszym przeżywaniem i doświadczaniem szczęścia i bólu, to co my uważamy za realność — że to właśnie jest snem, marzeniem sennym, fantazją, gorączkowym delirium, schematem.

To oznacza też, że różnorodność przeżyć łącznie z całym postrzeganiem, że kiedyś się urodziliśmy jak i postrzeganiem, że kiedyś umrzemy, jak i postrzeganiem, że nie jesteśmy w stanie dostrzec co będzie po śmierci — że to wszystko jest tylko gorączkowym majaczeniem, jest chorobą, jest schematem, że to nie jest prawdziwym życiem. I równocześnie oznacza też, że to co właściwym, prawdziwym życiem jest, czyli to, czego można doświadczyć przez przebudzenie, że to jest nam zupełnie nieznane. A tylko to nazywają Przebudzeni zbawieniem, doskonałością, bezśmiertelnością, najwyższym szczęściem/dobrem, które przez nic nie mogą być zburzone czy zakłócone. I ponieważ przebudzeni wiedzą z własnego doświadczenia, jak nieporównywalnie szczęśliwszy jest stan przebudzenia w stosunku do stanu śnienia, dlatego starają się oni ludziom pomóc tą ogromną iluzję na temat ich istnienia najpierw dostrzec i przez to wzbudzić w nich wolę, żeby to złudzenie znieść.

Kto tą naukę rozumie jako rodzaj „solipsyzmu”, tzn. jako naukę, wg której, wszystko co Ja przeżywa jest złudzeniem i iluzja, ale samo Ja jako takie istnieje i jest realne, ten Przebudzonych całkiem źle zrozumiał; oni bowiem nie mówią do ludzi: „Ty śpisz i marzysz, i wszystko, co właśnie śnisz, to jest iluzja/złudzenie”, tylko mówią, że również to przeżywane Ja, które powierzchownie jako śpiący jest rozumiane, w rzeczywistości jest też wyśnione. Oni nie mówią więc o śpiącym, który w swój sen wierzy, lecz o śnie, w którym Ja jest śnione, świat jest śniony i stosunki między śnionym Ja i śnionym światem są śnione i o śnionych radościach i cierpieniu, które z tych śnionych relacji wynikają.

To oznacza więc, że to co my teraz za nasze Ja uznajemy, nie jest samym śniącym, lecz jest śnionym Ja, czyli jest jakimś Ja, które jest złudzeniem, jest wymysłem, dokładnie tak jak w każdym normalnym śnie, każdy śniący jakieś Ja przeżywa. Co prawda niemal każdy śniący człowiek identyfikuje się ze śnionym Ja, ale po przebudzeniu wie on najczęściej, że to śnione Ja miało częściowo zupełnie inne cechy i dlatego w stanie czuwania by sie zupełnie inaczej zachowywało.

Imię Buddha jest też często tłumaczone jako „Oświecony”. Takie tłumaczenie nie ma jednak nic wspólnego ze słowem „buddha”. Słowo „buddha” nie ma w swoim pochodzeniu żadnego powinowactwa do światła czy oświecenia.

Ponieważ Przebudzony, czyli Buddha, przez swoje przebudzenie osiągnął prawdziwą wiedzę, mądrość, również poznanie tego co realne i tego co nierealne, to słowo Buddha ma jeszcze drugie znaczenie, mianowicie znajomość i mądrość czyli zrozumienie zupełnie innych wymiarów, transcendentalne poznanie. Podobnie jak śpiący, który sen zakończył, do stanu czuwania przetranscendentował i widzi jasno swoje leżące ciało, które wyprodukowało przeżywane marzenia senne.

W kręgach kulturowych, gdzie dominują religie stworzenia, gdzie Bóg jest najwyższa instancją, istnieje możliwość niewłaściwego zrozumienia, że każdy przełom z normalnej ludzkiej wiedzy do wyższego poznania jest pojmowany jako „oświecenie”, które umożliwia człowiekowi Bóg czyli, że każdy rodzaj oświecenia oznacza istnienie oświecającego. Ta myśl jednak, że Buddha jest oświecony, czyli przez jakąś wyższą instancję, przez Boga czy przez ponadświatowe światło został oświecony jest z rzeczywistością i z nauką Przebudzonego niezgodna. Przebudzeni określają siebie nie jako przez kogoś oświeconych, tylko zwyczajnie jako przebudzeni.

Stan przebudzenia istnieje i stan snu istnieje i chodzi o to, żeby się z tego snu przebudzić.