Dogen pouczył:
Uczniowie, porzućcie wasze ciała i umysły i wejdźcie całkowicie w Buddyzm.
Stary mistrz powiedział: „Wdrapaliście się na maszt wysoki na sto stóp. Teraz idźcie dalej”.1 Większość ludzi, gdy osiągnie wierzchołek, obawia się, że straci grunt pod nogami i spadając poniesie śmierć. Dlatego trzymają się tym mocniej. Zrobić jeszcze jeden krok oznacza porzucić wszelkie myśli o czymkolwiek, począwszy od twojej roli zbawiciela innych istot a skończywszy na środkach do życia, nawet gdyby wymagało to odrzucenia twego własnego życia. Jeśli nie zrobicie tego, to nawet gdybyście studiowali Drogę tak gorliwie jak gdybyście próbowali ugasić płomienie we własnych włosach, nie będziecie w stanie osiągnąć Drogi. Postanówcie porzucić zarówno ciało i umysł.
Pewnego razu mniszka zapytała Dogena:
— Nawet zwykłe kobiety angażują się w zgłębianie Buddyzmu. Czy istnieje zatem jakiś powód dla którego mniszka, pomimo kilku drobnych wad, które może posiadać, mogłaby nie nadawać się do Buddyzmu?
Dogen odpowiedział:
— Jesteś w błędzie. Chociaż zwykłe kobiety mogą zgłębiać Buddyzm i osiągnąć oświecenie jako członkinie świeckiej wspólnoty, ci którzy opuścili swoje domy nie mogą osiągnąć Drogi dopóki nie posiądą koniecznej determinacji. Nie jest tak, że Buddyzm czyni rozróżnienia pomiędzy ludźmi, lecz to ludzie nie wstępują w Buddyzm. Mnisi i ludzie świeccy mają różne motywacje. Człowiek świecki, który myśli jak mnich może uwolnić się od ułudy, lecz mnich który myśli jak człowiek świecki przymyka oczy na swój błąd. Te dwa podejścia różnią się. To nie robienie tego jest trudne, lecz raczej robienie tego dobrze jest trudne. Praktyka porzucania świata i osiągnięcia Drogi przyciąga wielu ludzi, lecz tylko niewielu robi to dobrze. Narodziny i śmierć są zasadniczymi sprawami; przemiany nietrwałości są szybkie. Nie ustawaj w swojej determinacji. Jeśli porzucasz świat, porzuć go naprawdę. Tymczasowe nazwy, takie jak człowiek świecki czy kapłan, wydają się być mało ważne.
Pewnego wieczoru w czasie rozmowy Dogen powiedział:
Patrząc na świat, zauważyłem, że ludzie którzy są bogato nagradzani i którzy przynoszą dobrobyt swoim domom to ci, którzy szanują innych. Utrzymują wygodne domy a ich potomkowie mają się dobrze. Tych o zmąconych umysłach i złych uczuciach ku innym na ogół spotyka nieszczęście, nawet jeśli przez jakiś czas może się wydawać, że są oni dobrze nagradzani i żyją w wolnych od trosk okolicznościach. Przez jakiś czas może im się dobrze powodzić, lecz ich potomkowie bez wątpienia podupadną.
Czynienie dobra innym oczekując wdzięczności i szczęścia, wydaje się być lepsze niż czynienie zła, lecz nie jest to prawdziwe dobro, ponieważ wciąż myślisz o swej własnej jaźni. Prawdziwie dobrzy ludzie pomagają innym nawet wówczas jeśli ani teraz, ani w przyszłości w żaden sposób nie zdadzą sobie z tego sprawy. O ileż lepszą musi być postawa mnicha Zen! Troszcząc się o ludzi, nie czyńcie różnicy między bliskimi i dalekimi. Postanówcie pomagać wszystkim jednakowo. Postanówcie w swoich umysłach wyświadczyć dobrodziejstwa innym, czy to osobom świeckim czy duchownym, bez własnego interesu czy zysku i nie troszcząc się o to czy ludzie znają lub doceniają wasze czyny. Co więcej, nie dajcie innym poznać, że działacie z takiego punktu widzenia.
Od samego początku, zasadniczą sprawą zawsze było wyrzeczenie się świata i odrzucenie waszego ciała. Jeśli naprawdę potraficie wyzbyć się własnego ciała, umysł który szuka uznania innych zniknie. Z drugiej strony, jeśli nie dbacie o to co myślą ludzie, praktykujecie zło i zachowujecie się samowolnie, gwałcicie wolę Buddhy. Po prostu praktykujcie dobro, czyńcie dobro dla innych, nie myśląc o uczynieniu siebie znanym, tak aby otrzymać nagrodę. Naprawdę przynosicie dobrodziejstwa innym, nie biorąc nic dla siebie. To jest warunek wstępny do wyrwania się z przywiązań do Jaźni.
Aby przyjąć taką postawę, musicie najpierw zrozumieć nietrwałość. Nasze życie jest jak sen, a czas szybko mija. Ta podobna rosie egzystencja łatwo znika. Ponieważ czas nie czeka na nikogo, powinniście w czasie tego krótkiego życia ślubować postępować za wolą Buddhy i pomagać innym w każdy możliwy sposób, nieważne jak mały by on nie był.
Pewnego wieczoru w rozmowie Dogen powiedział:
Studiujący Drogę powinni być najbiedniejsi ze wszystkich. Można zauważyć, że w tym świecie ludzie, którzy posiadają bogactwo są nieuchronnie trapieni dwoma trudnościami: gniewem i hańbą. Jeśli człowiek jest bogaty inni starają się go ograbić, a gdy stara się zapobiec temu nagle staje się gniewny. Albo też powstaje spór i prawna konfrontacja, co nieuchronnie pociąga za sobą konflikt. Z takich wydarzeń rodzi się złość i hańba. Jednakże człowiek, który jest biedny i nie jest chciwy, od samego początku uniknie takich kłopotów, będzie wolny i spokojny. Możecie na własne oczy dostrzec potwierdzenie tej prawidłowości. Nie musicie czekać na potwierdzenie pism, ponieważ nawet mędrcy i wielcy ludzie w przeszłości potępiali złość i hańbę, tak jak to czynili dewowie, Buddhowie i Patriarchowie. A jednak głupcy gromadzą bogactwa i żywią złość. To hańba nad hańbami. Ktoś kto jest biedny i koncentruje się na Drodze, ma szacunek dawnych mędrców i ludzi wiedzy i sprawia radość Buddhom i Patriarchom.
Obecnie, upadek Buddyzmu jest oczywisty. To co widziałem, gdy po raz pierwszy wszedłem do Kenninji było całkowicie różne od tego co ujrzałem siedem lub osiem lat później. Zaszła stopniowa zmiana. Teraz sypialnie mają otynkowane wnęki. Każdy mnich posiada swoje własne naczynia, piękne ubranie i inne skarby. Mnisi lubią czcze paplanie i zaniedbuje się formalne pozdrowienia i powitania. Przypuszczam, że podobne stosunki przeważają w innych świątyniach. Mnisi nie powinni mieć innych własności poza szatami i miską. Po cóż te tynkowane nisze? Nie ma żadnej potrzeby na nic co miałoby być ukrywane przed innymi. Im więcej nagromadzonych rzeczy, tym większa obawa przed rabusiami. Bez własności, mnisi byli o wiele spokojniejsi. Gdy ktoś martwi się aby kogoś zabić i jednocześnie samemu nie zostać zabitym, jest napięty i ma cię na baczności. Ale ktoś kto nie ma pragnienia zemsty, nawet gdyby miał być zabity, nie widzi potrzeby ostrożności i nie ma potrzeby obawiać się rabusiów. Nie ma takiej chwili, kiedy nie byłoby spokojnie.
Pewnego dnia Dogen pouczył:
Kiedy mistrz Zen Hai-wen2 był opatem klasztoru na górze T'ien-t'ung, w jego zgromadzeniu przebywał mnich imieniem Yuan3. Yuan był oświeconym człowiekiem, a jego osiągnięcia przewyższały nawet osiągnięcia opata.
Pewnej nocy wszedł do pokoju opata, zapalił kadzidło, pokłonił się głęboko i powiedział: „Wyznacz mnie, proszę, przełożonym mnichów tylnej sali medytacyjnej4”.
Mistrz ze łzami w oczach powiedział: „Od dnia kiedy wstąpiłem do tej świątyni jako młody mnich, aż do teraz, po raz pierwszy słyszę prośbę tego rodzaju. Jest to poważny błąd, dla mnicha takiego jak ty starać się o pozycję przełożonego czy opata. Twoje oświecenie przekracza już moje własne. Czy próbujesz wysunąć się naprzód poprzez szukanie tej pozycji? Gdybym zgodził się na to, mógłbym równie dobrze pozwolić ci zostać przełożonym przedniej sali medytacyjnej lub nawet opatem. Twoja postawa zasługuje na pogardę. Jeśli nawet ty jesteś taki, mogę sobie wyobrazić jaka musi być postawa innych mnichów, którzy dopiero mają osiągnąć oświecenie. To z pewnością ukazuje jak dalece podupadł Buddyzm”. Yuan wycofał się ze wstydem, lecz później został wyznaczony przełożonym. Potem zapisał to co powiedział mistrz i rozgłosił swój własny wstyd określony doskonałymi słowami mistrza.
Kiedy to rozważyć, staje się jasne jak dawni mistrzowie z pogardą spoglądali na tych, którzy szukali awansu, chcieli zarządzać rzeczami, lub stawiali sobie za cel zostanie opatem. Po prostu koncentrujcie się na przebudzeniu ku Drodze i na niczym innym.
Pewnego wieczoru w czasie rozmowy Dogen powiedział:
Gdy cesarz T'ai-tsung z dynastii T'ang, wstąpił na tron, mieszkał w starych budynkach pałacowych. Pałac był wilgotny i pilnie potrzebował remontu, wiatr i mgła przenikały chłodem cesarskie ciało. Gdy jego ministrowie zaproponowali aby zbudował nowy pałac, cesarz powiedział: „Teraz jest pora żniw. Przeszkodziłoby to bardzo ludziom. Zaczekajmy z budową aż miną żniwa. Wilgoć nas dręczy albowiem nie akceptujemy ziemi; wiatr i deszcz nas atakują albowiem nie jesteśmy w harmonii z niebem. Jeśli będziemy przeciw niebu i ziemi, nie będziemy w stanie ochronić naszych ciał. Jeśli nie będziemy sprawiać ludziom kłopotu, będziemy naturalnie w harmonii z niebem i ziemią. Kiedy będziemy w harmonii z niebem i ziemią nasze ciała nie doznają szwanku”. W końcu postanowił nie budować nowego pałacu i dalej żył w starym.
Kiedy nawet człowiek świecki w ten sposób odnosi się do ludzi, przekroczył swoje własne ciało. O ileż bardziej współczujący powinni być uczniowie Buddhy, którzy podążają za stylem Tathagaty! Ich współczucie dla wszystkich ludzi powinno być jak to, którym darzy się jedynie syna. Nie ubliżajcie i nie sprawiajcie kłopotu waszym towarzyszom i uczniom jedynie dlatego, że wam służą. Wskazania jasno stwierdzają, że musicie szanować waszych towarzyszy-uczniów i starszych kapłanów tak jak szanowalibyście Tathagatę.
Dlatego dziś uczniowie powinni, nie okazując tego, poświęcić się dla dobra innych, nie czyniąc rozróżnień między ludźmi wysokiego czy niskiego stanu, bliskimi czy odległymi. Nie kłopoczcie innych ani nie rańcie ich uczuć w jakichkolwiek sprawach, błahych czy też ważnych. W czasach gdy żył Tathagata było wielu którzy gardzili nim jako heretykiem i nienawidzili go. Pewnego razu jakiś uczeń zapytał go: „Jesteś z natury łagodny i współczujący i wszystkie istoty czczą cię jednakowo. Dlaczego są tacy, którzy nie idą za tobą?”.
Buddha odpowiedział: „W poprzednim żywocie, kiedy kierowałem zgromadzeniem, ganiłem moich uczniów w głośny i karcący sposób. To że rzeczy się mają dziś tak jak się mają jest karmiczną zapłatą”. Opowieść ta znajduje się w tekście Winaji.
Dlatego też, nawet gdybyście kierowali zgromadzeniem jako opat lub starszy kapłan, nie wolno wam używać obraźliwych słów gdy upominacie swoich uczniów i poprawiacie ich błędy. Będą oni podążać za tym za czym mają podążać jeśli będziecie ich upominać i zachęcać łagodnymi słowami. Za wszelką cenę przestańcie używać szorstkich słów i karcić innych, czy będą to uczniowie Drogi, krewni czy ktokolwiek inny. Przemyślcie to sobie dobrze.
Przy innej okazji Dogen powiedział:
Mnisi powinni zważać na to by przestrzegać prowadzenia się Buddhy i Patriarchów. Nade wszystko nie pożądajcie bogactw. Wyrazić w słowach głębię współczucia Tathagaty jest rzeczą niemożliwą. Cokolwiek robił, było to dla wszystkich odczuwających istot. Nie zrobił niczego, choćby najmniejszej nawet rzeczy co nie byłoby uczynione dla innych, Buddha był synem króla i mógł wstąpić na tron, gdyby tego chciał. Gdyby chciał, mógł obdarować skarbami swoich następców i zaopatrzyć ich w ziemię. Dlaczego zatem zrzekł się swoich roszczeń do tronu i został żebrakiem? Po to by udzielać dobrodziejstwa ludziom w czasach gdy podupadło Prawo i aby wesprzeć praktykę Drogi, której dał przykład, odmawiając gromadzenia bogactw i zostając żebrakiem. Od tego czasu, wszyscy Patriarchowie Indii i Chin oraz wszyscy ci, którzy znani byli światu jako wspaniali buddyści, byli biedni i żebrali o pożywienie. W naszej szkole wszyscy mistrzowie przestrzegali przed gromadzeniem bogactw. Gdy inne sekty dobrze się wyrażają o Zen, pierwszą rzeczą którą chwalą jest jego ubóstwo. W pismach, w których zapisany jest przekaz ubóstwo jest często wspominane i wysoko sławione. Nie słyszałem dotąd o bogatym człowieku, który zaangażowałby się w praktykę Buddyzmu. Ci, którzy są uznawani za dobrych buddystów noszą pospolite szaty i żebrzą. Dobra reputacja Zen i jedyna w swoim rodzaju pozycja jego mnichów wywodzą się z wczesnych dni, gdy jeszcze mieszkali oni w świątyniach Winaji i innych sekt. Od tamtych wczesnych lat mnisi Zen wyrzekali się swych ciał i żyli w ubóstwie. Jest to uznane jako wybitna cecha szkoły Zen. Nie czekajcie na nauki i wskazania świętych pism. Był taki czas gdy posiadałem prywatne ziemie i bogactwo, lecz gdy porównuję stan mojego ciała i umysłu w owym czasie do tego jaki jest teraz, chociaż mam tylko szaty i miskę, zdaję sobie sprawę o ileż wyższy jest mój stan obecny. W tym leży dowód.
Przy innej okazji Dogen powiedział:
Pewien człowiek powiedział: „Nie mów o prowadzeniu się drugich jeśli ich nie przypominasz”. Oznacza to, że nie poznawszy i nie zbadawszy cnót człowieka, nie powinno się postrzegać jedynie jego słabości, wyciągać wniosku, że jest on dobry, lecz ma pewne wady i popełnia złe czyny. Patrz tylko na jego zalety, nie na wady. To jest znaczenie powiedzenia: „Szlachetny człowiek widzi cnoty a nie wady innych”.
Pewnego dnia Dogen pouczył:
Człowiek zawsze powinien praktykować ukrytą cnotę. Jeśli tak czyni zdobędzie dobrodziejstwa niewidzialnych błogosławieństw. Nawet jeśli będzie to nie wykończony posąg z patyków i gliny jako podobizna Buddhy czcij go. Nawet jeśli będzie to kiepsko napisany zwój o pożółkłym papierze i w czerwonej oprawie, czcij go jako święte pismo. Nawet jeśli mnich łamie wskazania i nie zna wstydu, uszanuj go jako członka sanghi. Jeśli z ufnym umysłem obdarzysz go szacunkiem, błogosławieństwa bez wątpienia pojawią się. Jeśli łamiący wskazania, bezwstydny mnich, nie wykończona podobizna Buddhy i tandetne pismo święte, spowodują, że stracisz wiarę i odmówisz im szacunku, bez wątpienia zostaniesz ukarany. W regułach pozostawionych przez Tathagatę znajdujemy, że buddyjskie posągi, religijne teksty i stan kapłański przynoszą błogosławieństwa ludziom i dewom. Dlatego też, jeśli czcisz je, dobrodziejstwa będą narastać. Jeśli nie będziesz miał wiary w nie, zostaniesz ukarany. Należy uszanować wszystko co ma formę Trzech Skarbów bez względu na to jak absurdalnie prostackie by to nie było. Jest poważnym błędem, jeśli mnich Zen preferuje złe czyny, mówiąc, że nie ma potrzeby praktykować dobra czy gromadzić zasług. Nigdy nie słyszałem o jakimkolwiek uprzywilejowaniu złych uczynków w dawnych tradycjach Zen.
Mistrz Zen Tan-hsia T'ien-jan5 spalił drewniany posąg Buddhy. Chociaż wydaje się to być złym czynem, było to zamierzone aby podkreślić sedno jego nauki. Z notatek o jego życiu dowiadujemy się, że zawsze przestrzegał czy to siedząc czy stojąc, nakazów poprawnego zachowania. W obecności gościa, zawsze upewniał się czy jest zwrócony twarzą do niego. Ilekroć siadał, chociażby tylko na chwilę, zawsze przyjmował pozycję pełnego lotosu; gdy stał, trzymał ręce lekko złożone na piersi. Troszczył się o wspólną własność klasztoru z największym szacunkiem i zawsze gotów był pochwalić pilnego mnicha. Wysoce cenił nawet najmniejsze dobro, a jego codzienne prowadzenie się było naprawdę wspaniałe. Pozostał opis jego życia i do dzisiejszego dnia służy klasztorom Zen jako wzór. Ponadto, z tego co widziałem i słyszałem, wszyscy inni oświeceni mistrzowie i patriarchowie, którzy osiągnęli Drogę, przestrzegali wskazań i nakazów poprawnego zachowania, oraz wysoko cenili nawet najmniejsze dobro. Nigdy nie słyszałem o oświeconym mistrzu Zen, który lekceważyłby dobre cechy charakteru.
Dlatego też uczniowie, którzy mają aspiracje iść Drogą patriarchów, nigdy nie powinni lekceważyć dobrych cech charakteru. Przede wszystkim muszą mieć całkowitą wiarę w nauki Buddhy. Gdzie praktykuje się Drogę Buddhów i Patriarchów, tam gromadzą się wszelkie dobra. Kiedy raz całkowicie uprzytomniliśmy sobie, że wszystkie rzeczy są Dharmą Buddhy, wtedy wiemy, że zło jest zawsze złem i jest daleko od Drogi Buddhy i Patriarchów oraz, że dobro jest zawsze dobrem i jest związane z Drogą Buddhy. Jeśli tak jest jak możemy nie składać hołdu czemukolwiek co reprezentuje krainę Trzech Skarbów?
Przy innej okazji Dogen powiedział:
Jeśli chcesz praktykować Drogę Buddhów i Patriarchów, powinieneś bez myśli o korzyści postępować Drogą dawnych mędrców i prowadzić się tak jak prowadzili się Patriarchowie, niczego nie oczekując, niczego nie poszukując i niczego nie osiągając. Odetnij umysł, który szuka i nie żywi chęci zdobycia owoców Stanu Buddhy. Jeśli przerywasz praktykę i wpadasz w obsesję z powodu swoich dawnych złych czynów, tym bardziej stajesz się ofiarą pożądliwego umysłu i nie możesz wydostać się z dołu, w który wpadłeś6 Jeśli nie oczekujesz w ogóle niczego i tylko próbujesz przysporzyć dobrodziejstwa ludziom i dewom, prowadzisz się z godnością mnicha, zajmujesz się ratowaniem innych i przynoszeniem im pożytku, praktykujesz różne formy dobra, odrzucasz złe czyny przeszłości i nie spoczywasz zadowolony z obecnego dobra, lecz kontynuujesz swoją praktykę przez całe życie; wtedy, według słów dawnych mistrzów, będziesz tym który „roztrzaskał kubeł z laki”7.
To jest to co nazywamy prowadzeniem się Buddhów i Patriarchów.
Pewnego dnia jakiś mnich podszedł i zapytał o istotę Drogi. Dogen pouczył:
— Przede wszystkim studiujący muszą być biedni. Jeśli posiadają wielkie bogactwo, to na pewno utracą chęć studiowania. Ci, spośród ludzi świeckich, którzy studiują Drogę, jeśli interesują się bogactwem i są przywiązani do swoich domów oraz utrzymują ścisły kontakt ze swymi krewnymi, natrafią na wiele przeszkód w osiąganiu Drogi, nawet jeśli mówią, że mają determinację do studiowania. Od najdawniejszych czasów wielu ludzi świeckich podejmowało praktykę u mistrza Zen, lecz nawet najlepsi z nich rzadko dorównywali mnichom. Mnisi nie posiadają żadnych innych własności poza szatą i miską. Nie troszczą się o to gdzie mieszkają; nie pożądają ubrania i pożywienia, lecz koncentrują się na studiowaniu Drogi, każdy wyświadcza dobrodziejstwa stosownie do swoich możliwości. Z tego powodu ubóstwo mnichów jest jak najbardziej zgodne z Drogą Buddhy.
P'ang8, chociaż był człowiekiem świeckim, nie był gorszy od mnichów. Pamięta się o nim w Zen, ponieważ, gdy po raz pierwszy zaczął studiować pod kierunkiem mistrza, zabrał z domu wszystko co posiadał z zamiarem wrzucenia tego do morza. Ktoś poradził mu: Powinieneś dać to ludziom lub użyć tego dla sprawy Buddyzmu.
P'ang odpowiedział: „Wyrzucam to precz ponieważ uważam to za wroga. Jakże mógłbym dać takie rzeczy innym! Bogactwo jest przeciwnikiem, który przynosi tylko zgryzotę ciału i umysłowi”. W końcu wyrzucił on swe skarby do morza, a potem zarabiał na życie plotąc i sprzedając kosze. Chociaż był człowiekiem świeckim, znany jest jako dobry człowiek, bowiem w taki sposób odrzucił swoje bogactwo. O ileż zatem bardziej jest rzeczą konieczną dla mnicha aby porzucił swoje skarby!
Pewien mnich powiedział:
— W Chinach świątynie, w których przebywali mnisi Zen były zamożne i gromadzono w nich zapasy dla mnichów ze świątyni jak również dla innych mnichów, którzy mogliby się zjawić z odwiedzinami. Te zapasy wystarczały na utrzymanie praktykujących mnichów, tak więc nie musieli oni martwić się o środki do życia. W tym kraju jednak, nie ma takiego zwyczaju i jeśli zupełnie pozbędziemy się naszych własności, to spowoduje to przerwanie praktykowania Drogi. Byłoby dobrym pomysłem, gdybyśmy mieli zapewnione ubranie i pożywienie. Co o tym myślisz?
Dogen powiedział:
— To nie jest tak. Ludzie w tym kraju dają swoim mnichom więcej serdecznego poparcia niż Chińczycy dają go swoim. Czasami dają oni nawet więcej niż są w stanie dać. Nie wiem jak inni, ale ja sam miałem w tym względzie doświadczenie i wiem co mówię. Nie będąc zależnym od ani jednej rzeczy i nawet nie myśląc o otrzymaniu czegokolwiek potrafiłem przeżyć ponad dziesięć lat. Problemy powstają, gdy ktoś zaczyna myśleć o gromadzeniu własności. W ciągu tego naszego krótkiego żywota, nawet jeśli nie zamierzamy gromadzić rzeczy, odkryjemy że są one dostarczane w sposób naturalny. Każda osoba otrzymuje swoją przeznaczoną część, nadaną przez niebo i ziemię. Jest tak nawet wtedy, gdy nie uganiamy się w jej poszukiwaniu. Uczniowie Buddhy mają udział w spuściźnie pozostawionej przez Tathagatą i z biegiem zdarzeń otrzymują ją bez szukania. Jeśli porzucamy nasz dobytek i praktykujemy Drogę z największym wysiłkiem, te rzeczy w naturalny sposób są nasze. Dowód na to jest właśnie przed waszymi oczyma.
Przy innej okazji Dogen powiedział:
Studiujący Drogę często zapytują: „Jeśli zrobimy to, czyż ludzie nie będą nas krytykować?”. To jest poważny błąd. Obojętne jak by was ludzie krytykowali jeśli wasze czyny są w zgodzie z postępowaniem Buddhów i Patriarchów oraz z zasadami religijnych nauk powinniście dalej je czynić. Podobnie, nawet choć ludzie chwalą wasze czyny, jeśli nie są one zgodne z zasadami religijnych nauk oraz jeśli są w sprzeczności z praktyką Patriarchów powinniście z nimi skończyć.
Jeśli opieracie swoje czyny na pochwałach i krytyce przyjaciół lub ludzi obcych, to gdy umrzecie i za złe czyny popadniecie w złe światy, ludzie ci nie będą w stanie was uratować. Nawet jeśli jesteście krytykowani i nienawidzeni przez ludzi, jeśli praktykujecie Drogę Buddhów i Patriarchów, zostaniecie prawdziwie uratowani. Nie przerywajcie praktykowania Drogi tylko dlatego, że jesteście krytykowani przez innych. Ludzie, którzy w taki sposób krytykują i chwalą nigdy nie przeniknęli postępowania Buddhów i Patriarchów, ani nie osiągnęli oświecenia. Jakże możecie oceniać Drogę Buddhów i Patriarchów na podstawie ziemskich kryteriów dobra i zła? Dlatego nie wzruszajcie się emocjami innych ludzi. Po prostu koncentrujcie się na podążaniu za prawdą Buddyzmu i praktykowaniu jej.
Przy innej okazji pewien mnich powiedział:
— Jestem jedynym dzieckiem, a moja sędziwa matka jeszcze żyje. Żyje ona z tego co jestem w stanie jej przysłać. Jesteśmy głęboko przywiązani do siebie i moja synowska wierność jest mocna. Tak więc, idąc nieco na kompromis ze światem i jego ludźmi mogę dostarczać mojej matce pożywienia i ubrania dzięki wsparciu innych. Gdybym wyrzekł się świata i żył samotnie, moja matka miałaby trudności z przeżyciem nawet jednego dnia. Tak więc, uczestnicząc w zwykłym życiu, jestem strapiony tym, że nie mogę całym sercem wejść w Buddyzm. Jeśli istnieje jakaś zasada, która umożliwiałaby mi porzucenie świata i wstąpienie w Buddyzm, to czy mógłbyś mi ją wyjaśnić?
Dogen pouczył:
— To jest trudny problem, nie do rozstrzygnięcia przez innych. Jeśli po poważnym zastanowieniu się, wciąż masz gorące pragnienie wstąpienia całkowicie w Buddyzm i jeśli możesz wypracować jakieś środki aby zapewnić matce wygodę i utrzymanie, wówczas byłoby dobrą rzeczą wstąpić w Buddyzm, zarówno dla twojej matki jak i dla ciebie. Zawsze można osiągnąć coś, czego się dostatecznie mocno pragnie. Nie ważne jak zaciekły jest wróg, jak odległa piękna kobieta, lub jak starannie strzeżony jest skarb, dla żarliwego poszukiwacza zawsze znajdą się środki do celu. Niewidzialna pomoc opiekuńczych bóstw nieba i ziemi zapewniają spełnienie życzeń.
Szósty Patriarcha z góry Ts'ao-ch'i9 był człowiekiem z ludu z Hsin-chou i sprzedawał drewno na opał aby utrzymać swoją matkę. Pewnego dnia, gdy usłyszał jak ktoś na targu recytuje „Diamentową Sutrę”, jego umysł został pobudzony do szukania Drogi. Gdy opuścił swoją matkę aby udać się do Huang-p'o10, zdołał zdobyć dziesięć srebrnych monet na ubranie i pożywienie dla swojej matki. To należy uznać za dar niebios wynikły z jego żarliwego pragnienia wstąpienia na Drogę. Zastanówcie się nad tym poważnie; to jest najwyższa prawda.
Jeśli wyrzekniesz się tego życia wstąpisz w Buddyzm twoja sędziwa matka może zagłodzić się na śmierć. Lecz czyż zasługa pozwolenia synowi na wstąpienie w Buddyzm nie ustanowi dobrej przyczyny dla osiągnięcia Drogi w przyszłości? Jeśli odrzucisz synowską miłość i obowiązki, których nie porzucałeś poprzez wiele kalp i żywotów, w tym życiu gdy odrodziłeś się w ciele człowieka i masz rzadką sposobność zetknąć się z Buddyzmem, to będzie to oznaką kogoś kto jest prawdziwie wdzięczny. Jakże może się to nie zgadzać z wolą Buddhy? Jest powiedziane, że jeśli czyjś syn opuszcza swój dom aby zostać mnichem, siedem pokoleń rodziców zdobędzie Drogę. Jak możesz dopuścić do zmarnowania okazji osiągnięcia wiecznego pokoju z powodu przywiązania do ciała w tym obecnym ulotnym życiu? Dobrze to sobie przemyślcie.