Cudowny Jeleń Szarabha (dżataka)

Kategoria: 

Plik:Nine-colored deer jataka. Northern Wei. Mogao cave 257.jpg
(Mural z groty nr 257 w Mogao, ilustrujący dżatakę o wcieleniu Buddy w jelenia; źródło obrazu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Nine-colored_deer_jataka._Northern_We... )

Prawdziwie współczujący okazują miłość nawet tym, którzy mają w sercu zamiar mordu. Nawet gdy sami znajdują się w wielkiej niedoli, nigdy nie porzuciliby takich istot.  

Pewnego razu Bodhisattwa przyjął postać jelenia Szarabha, który żył w lesie, z dala od dźwięków ludzkiego świata, wśród wielu różnych gatunków zwierząt. Drzewa, krzewy i wysoka, gęsta trawa pokrywały tę odludną krainę, gdzie nie stąpała ludzka stopa, a ślady wozów i pojazdów były nieobecne. Była to ziemia, przez którą płynęły jedynie strumyczki i prowadziły szlaki mrówek.  

Ów Szarabha nie był zwykłym jeleniem. Był niezwykle silny i szybki, a jego urodę podkreślało wyjątkowe ubarwienie. Pełen współczucia, darzył wszystkie zwierzęta wyłącznie przyjaźnią. Żył szczęśliwie w lesie, zawsze zadowolony, żywiąc się jedynie trawą, liśćmi i wodą. Choć miał postać zwierzęcia leśnego, jego umysł był niezłomny jak u człowieka. Jego cechy – współczucie dla każdej żywej istoty, leśna samotnia i skromne pożywienie – przypominały praktyki jogina pragnącego całkowitego oderwania od świata. Swoją obecnością ozdabiał więc las.  

Pewnego dnia król rządzący tymi ziemiami wyruszył na polowanie i przypadkiem zbliżył się do miejsca zamieszkania Szarabhy. Siedząc na szybkim koniu, był pełen zapału do doskonalenia swoich myśliwskich umiejętności. Strzały wylatywały z jego łuku błyskawicznie, a pogoń była równie szybka. Pochłonięty ekscytacją i uniesiony radością polowania, wkrótce oddalił się na znaczną odległość od swojego orszaku złożonego ze słoni, rydwanów i piechurów.  

Nagle król dostrzegł z oddali Wielką Istotę. Natychmiast postanowił zabić jelenia, naciągnął więc cięciwę swego łuku z morderczą strzałą i popędził konia. Lecz Bodhisattwa, jak tylko spostrzegł zbliżającego się uzbrojonego jeźdźca, rzucił się do ucieczki – nie dlatego, że brakowało mu siły do walki, lecz dlatego, że pragnął uniknąć przemocy.

Biegnąc szybko przed swoim prześladowcą, Szarabha natknął się na ziejącą w ziemi przepaść. Przeskoczył ją tak, jakby była jedynie niewielką szczeliną, i kontynuował swoją ucieczkę. Jednak gdy koń króla, podążając tuż za nim, dotarł do rozpadliny, zawahał się i bez żadnego ostrzeżenia nagle się zatrzymał. Król, trzymając w ręku łuk, został wyrzucony z siodła i runął głową naprzód w przepaść, niczym niebiański wojownik spadający do oceanu. Wpatrzony w swoją ofiarę, nie zauważył urwiska i przez brak czujności został zrzucony z konia.  

Nie słysząc już za sobą odgłosu kopyt, Bodhisattwa pomyślał: „Być może król przerwał pościg.” Spojrzawszy za siebie, ujrzał konia stojącego samotnie na krawędzi wielkiej rozpadliny i zastanowił się: „Bez wątpienia król spadł w przepaść. Żadne drzewo nie rozpościera tu swojego bujnego listowia, zachęcając do odpoczynku. Żadne jezioro, z wodą błękitną i czystą niczym kwiat lotosu, nie zaprasza do kąpieli. Król z pewnością nie zsiadł z konia, by polować pieszo w tym miejscu pełnym dzikich i groźnych zwierząt. Nie ma tu też żadnych zarośli, w których mógłby się ukryć. Bez wątpienia król spadł do rozpadliny.”  

Doszedłszy do tego wniosku, Wielka Istota natychmiast poczuła wielkie współczucie dla tego, który przed chwilą pragnął odebrać jej życie.  

„Jeszcze chwilę temu król posiadał wszystkie oznaki królewskiej władzy. Dowodził zastępami rydwanów, konnych wojowników, piechurów i słoni uzbrojonych w błyszczącą broń. Czczony niczym Władca Bogów przez tłumy oddanych poddanych, osłaniany był najpiękniejszymi baldachimami i ochładzany delikatnymi podmuchami wiatru z wachlarzy wysadzanych klejnotami.  

„A teraz leży tam, na dnie wielkiej przepaści. Być może upadek połamał mu kości. Być może stracił przytomność. Być może jęczy z bólu. Biada! W jaką nędzę popadł! Zwykli ludzie, przyzwyczajeni do cierpienia, nie odczuwają swoich nieszczęść tak dotkliwie, jak ci, którzy piastują wysokie stanowiska. Kiedy książęta dotyka nieszczęście, wpadają w rozpacz, gdyż od zawsze otaczał ich wielki dostatek.”

„Z pewnością nie będzie w stanie wydostać się stamtąd sam. Jeśli wciąż tli się w nim resztka życia, nie byłoby właściwe, by go porzucić.”  

I tak, kierowana współczuciem, Wielka Istota zbliżyła się do krawędzi przepaści i spojrzała w dół. Leżał tem król – jego zbroja pokryta kurzem, diadem i szaty w nieładzie, ciało przeszyte bólem, umysł pogrążony w całkowitej rozpaczy.  

Widząc króla w tak nędznym stanie, Szarabha nie postrzegał go już jako wroga, lecz odczuwał jego cierpienie jak własne. Łzy napłynęły mu do oczu, a jego słodkie i łagodne słowa, pełne wrodzonej cnoty, zabrzmiały z szacunkiem i uprzejmością:  

„Mam nadzieję, Wasza Wysokość, że nie doznałeś poważnych obrażeń, spadając w tę otchłań przypominającą piekło. Czy złamałeś jakieś kości? Mam nadzieję, że twój ból nie jest zbyt wielki, o najszlachetniejszy z ludzi. Jestem jedynie stworzeniem leśnym, wychowanym na twojej trawie i wodzie. Nie wahaj się mi zaufać i nie obawiaj się. Mam moc, by cię uratować. Jeśli pragniesz mojej pomocy, wystarczy, że mi rozkażesz, a przybędę ci z pomocą.”  

Te niezwykłe słowa, wypowiedziane przez zwierzę, głęboko poruszyły króla. Wstyd wypełnił jego serce, gdy rozważał całą sytuację: „Czy mówi prawdę, czy kłamie? Jak może okazywać miłosierdzie wobec mnie, swego wroga, skoro jeszcze chwilę temu próbowałem go zabić? Jak mogłem postąpić tak niegodziwie wobec tak niewinnej istoty? Jakże przytłaczający jest wyrzut płynący z łagodności! To ja jestem okrutnikiem – on ma jedynie postać dzikiego zwierzęcia. Z pewnością zasługuje na zaszczyt, jakim będzie przyjęcie jego oferty.”  

Podjąwszy decyzję, król odpowiedział:  

„Moja zbroja uchroniła mnie przed poważniejszymi obrażeniami. Ból, który odczuwam, jest znośny. Jednak nic, co wynikło z mojego upadku, nie boli mnie tak bardzo, jak krzywda, którą wyrządziłem istocie tak czystego serca jak ty. Proszę, nie miej mi za złe, że kierując się jedynie twoim zewnętrznym wyglądem, nie dostrzegłem twojej prawdziwej natury i wziąłem cię za zwykłe stworzenie leśne.”

Uradowany, że król przyjął jego ofertę pomocy, Szarabha, by sprawdzić siłę swojego ciała, umieścił na grzbiecie kamień o wadze człowieka i przez pewien czas chodził tu i tam. Gdy nabrał pewności, że jest wystarczająco silny, zszedł w dół przepaści i z najwyższym szacunkiem zwrócił się do króla:  

„Będziesz musiał pogodzić się z koniecznością dotknięcia mnie, abym mógł doznać radości, przynosząc ci szczęście. Wdrap się na mój grzbiet, Wasza Wysokość, i trzymaj się mocno!”  

Król posłuchał jego słów i wspiął się na plecy jelenia niczym na konia. Z niezwykłą siłą i prędkością Szarabha, dumnie unosząc pierś, skoczył ku górze, jakby był wyrzeźbionym w kamieniu rumakiem wznoszącym się w powietrze.  

Gdy wyniósł króla z przepaści i przekazał go jego koniowi, jeleń wskazał mu drogę powrotną do stolicy, a następnie, z radością w sercu, zaczął wracać do swojego lasu. Jednak król, ogarnięty wdzięcznością za tak skromnie okazaną pomoc, objął Szarabhę i rzekł:  

„Moje życie należy do ciebie, o Szarabho. Musisz uważać za swoje wszystko, co leży w mojej mocy. Spraw mi radość i odwiedź moją stolicę, a jeśli zechcesz, zamieszkaj tam. Jak mógłbym wracać do domu sam, zostawiając cię tutaj, w tym strasznym miejscu nawiedzanym przez myśliwych, wystawionym na kaprysy żywiołów dniem i nocą! Chodź, wróćmy razem do miasta!”  

Bodhisattwa odpowiedział łagodnymi i pokornymi słowami:  

„Twoja propozycja przystoi człowiekowi o tak wielkiej cnocie jak ty, o królu, gdyż cnoty stale praktykowane stają się nieodłączną częścią natury człowieka. Jednak proszę, nie myśl, że mógłbym zaznać szczęścia, zamieszkując w twoim pałacu. Przyjemności ludzi są jednym, a przyjemności stworzeń leśnych czymś zupełnie innym.

„Jeśli jednak naprawdę pragniesz uczynić coś dla mnie, moja prośba jest całkiem prosta: Zaprzestań polowań, o bohaterze. Porzuć je na zawsze! Biedne zwierzęta lasu, ich myśli niespieszne, umysły proste, zasługują na twoje współczucie, nie na twoje strzały. Zrozum, o potężny władco, że zwierzęta odczuwają to samo, co ludzie – pragną szczęścia i unikają cierpienia. Mając to na uwadze, czyż nie jest niewłaściwe czynić innym to, co sam uznałbyś za źródło nieszczęścia?

„Nikczemne czyny prowadzą do utraty dobrej reputacji, nagany ze strony ludzi cnotliwych i do niekończącego się cierpienia. Wykorzeń to zło ze swojego wnętrza. Traktuj je jak chorobę, gdyż jest ono twoim największym wrogiem.

„O królu, poprzez dążenie do zasługujących na szacunek czynów zdobędziesz najwyższy królewski majestat i samą chwałę. Umacniaj szeregi dobroczyńców i pomnażaj swoje zasługi. Bądź hojny, dbając o to, by rozdawać dary we właściwym czasie i we właściwy sposób. Zasięgając rad u ludzi cnotliwych, dokładnie studiuj wszystkie ścieżki prawego postępowania. Zmień swoją postawę wobec wszystkich istot, czyniąc ją pełną dobroci, takiej, jaką sam pragnąłbyś otrzymać. W ten sposób osiągniesz wielkie zasługi, sławę i szczęście.”

Tak więc Wielka Istota pobłogosławiła króla, nauczając go wszystkiego, co było konieczne, aby zapewnić mu szczęśliwe życie w przyszłości. A król, z wdzięcznością przyjmując jego słowa, patrzył z głębokim szacunkiem, jak jeleń zniknął w oddali, pędząc z powrotem do swojego leśnego domu.  

W tej opowieści można dostrzec, jak ci, którzy są prawdziwie współczujący, okazują litość nawet tym, którzy pragną im zaszkodzić. Gdy złoczyńcy znajdują się w nieszczęściu, ludzie cnotliwi nigdy ich nie porzucają, lecz zawsze okazują współczucie. Historia ta powinna być przytaczana, gdy wychwala się wielkie współczucie, gdy opowiada się o przymiotach Tathagaty oraz gdy omawia się, jak należy z uwagą słuchać Dharmy.  

Opowieść ta jest również użyteczna, gdy pokazuje się, jak nieprzyjaźń może zostać załagodzona przez cierpliwość, oraz gdy rozważa się cnotę wytrwałości. Ukazuje, że ludzie o wzniosłym umyśle, w stanie spokoju, zawsze postępują miłosiernie, nawet wobec tych, którzy próbowali ich zabić. Jak więc mogliby ludzie, którzy złożyli śluby wyrzeczenia się świata, nie okazywać miłosierdzia zwierzętom? Prawdziwie cnotliwy człowiek musi okazywać miłosierdzie wszystkim żywym istotom.